Rzemiosła wieków średnich możemy dziś uczyć się jedynie z artefaktów i opracowań historycznych. Zarówno kaligrafia gotykiem jak i grawerstwo uprawiane dziś, nie nadaje się do bezpośredniego odwzorowania w replikach tamtych wieków, w tym wypadku na mieczach z epoki.

Pierwsze, co ciśnie mi się na usta, kiedy myślę o czym napisać to fakt, iż w tym projekcie należało być umiarkowanie precyzyjnym. Nikt przecież wtedy nie siedział z lupą, z suwmiarką. Powiem więcej, niektóre litery wcale nie były z kompletu jakbyśmy dziś powiedzieli „wzornika”.





Wyzwaniem było też obracanie mieczy przy pracy, co wyglądało dość karkołomnie i czasem niebezpiecznie (osobiście byłem zaskoczony ich ostrością). Grawerowane na poduszce skórzanej. Tylko jelec można było umocować w kuli (nad nim jeszcze pracuję). Ponieważ stalowy jelec będzie złocony, rytowanie nieco głębsze, choć warstwa powłoki złota będzie rzędu 20 mikronów, to powłoki galwaniczne rozmiękczają nieco rytowaną kreskę.

Reszta cóż, zwykła robota w stali, w mosiądzu (przyznaję, że dobry gatunek, bo rylec kroił jak trzeba. Niektóre stopy są nieco miększe i bardziej plastyczne, do punc chociażby).

Bez wątpienia praca ciekawa, więcej nawet, współpraca przy ustalaniu jak dokładnie ma być, inspirująca. Osoba, która je wykonała, zna się na swojej robocie. Były materiały źródłowe w postaci literatury fachowej, trochę analizy. Oglądanie artefaktów z epoki. Reszta opowieści na zdjęciach.

„Trzeba umieć zepsuć” – tak skomentował znajomy rzemieślnik, w aspekcie pracy, która musiała być z założenia mało dokładna.

Grawerowanie wykonane dla www.artofswordmaking.com